www.czesciauto24.pl




Trasa: 11,82 km


Trasa: 13,55 km

Ze Szprychą do Danii i Szwecji

Dzień XI - program: pobierz...
Termin: 18.07.2011 r. (poniedziałek)

Ranek okazał się słoneczny, co miało wpływ na nasze samopoczucie. Spakowaliśmy nasze namioty i pojechaliśmy zwiedzić Ystad. Poza tym mieliśmy też kupić bilety na prom na Bornholm. W pierwszej kolejności udaliśmy się do informacji turystycznej. Znaleźliśmy wiele interesujących map i przewodników po Skanii w języku polskim. Spotkaliśmy też młodego Polaka, który obsługiwał rikszę dla turystów, którzy w taki oto sposób chcieli zwiedzać miasto. Ystad zachwyciło nas swoją architekturą, wszechobecnymi kwiatami w każdym możliwym zakątku. Znaleźliśmy też kościół katolicki, ale nie spotkaliśmy nikogo, z kim moglibyśmy porozmawiać. Dziś mieliśmy okazję świętowania imienin Kamila. Brakowało tylko stosownego do chwili miejsca. W jednej z bocznych uliczek zauważyliśmy pizzerię i tam postanowiliśmy uczcić dzisiejsze wydarzenie. Wspólna biesiada oraz pizza, którą ostatni raz jedliśmy w Polsce, sprawiła nam ogromną radość. Po dłuższej przerwie pojechaliśmy na terminal w celu rozeznania się o której godzinie mamy prom, a następnie zakupić bilety. Spotkała nas niemiła niespodzianka, okazało się, że najbliższy prom mamy wieczorem i nasz powrót na pole namiotowe na Bornholmie będzie po północy. Resztę dnia spędziliśmy odpoczywając na ławce. Na godzinę przed wypłynięciem promu udaliśmy się na miejsce odpraw. Byliśmy pierwsi kolejce, ponieważ rowerzystów przepuszczano na sam początek. W końcu wjechaliśmy na prom, zostawiliśmy rowery i zabraliśmy tylko podręczne rzeczy. Na górnym pokładzie spoglądaliśmy na Skanię, którą opuszczaliśmy, po przeżyciu na niej wielu wspaniałych przygód. Do Rønne mieliśmy 74 km, które prom pokonał 2.5h. W porcie miła niespodzianka, Duńczycy nie witają nas z psami i uzbrojonymi strażnikami granicznymi. Zrozumieliśmy, że taki program mają tylko wobec turystów przypływających z Polski. Zastał już nasz wieczór, a przed nami były jeszcze 22 km jazdy, a końcówka na pewno nocą. Z każdym kilometrem robiło się coraz ciemniej. Ostatnie kilometry były testem dla naszych lampek rowerowych. Mimo całkowitej ciemności, bo jechaliśmy nieoświetloną droga leśną, nie zgubiliśmy naszych bagaży. Na polu namiotowym namioty rozkładaliśmy oświetlając sobie miejsce latarkami.