www.czesciauto24.pl




Trasa: 9,61 km


Trasa: 33,14 km

Ze Szprychą do Danii i Szwecji

Dzień VIII - program: pobierz...
Termin: 15.07.2011 r. (piątek)

Pobudka rano… jesteśmy przerażeni kolejnym rankiem z opadami deszczu. Czekamy z nadzieją, że warunki się poprawią. Niestety pada i z godziny na godzinę tylko nieznacznie zmniejszają się opady deszczu. Podejmujemy decyzję i niezwłocznie składamy namioty oraz pakujemy bagaże. Zaraz po spakowaniu zwiększyła się intensywność opadów. Chowamy się pod dachem przy pomieszczeniach pralni na campingu. Międzyczasie załatwiamy formalności związane z naszym wydłużonym pobytem. Planowaliśmy tylko dwa noclegi, zostaliśmy na cztery. Jednak nie żałujemy, mieliśmy więcej czasu na zwiedzanie Kopenhagi. Przestaliśmy się łudzić, że pogoda się poprawi, ruszamy na dworzec kolejowy. W czasie naszego przejazdu robiliśmy krótkie postoje chcąc chociaż na chwilę schować się przed deszczem. Bilety kupiliśmy w automacie, cena za osobę i rower wyniosła około 50 zł, co było dla nas rozsądną kwotą, wiedząc, że sam przejazd będzie atrakcją turystyczną. Most nad Sundem (duń. Øresundsbroen, szw. Öresundsbron) posiada długość 7845 m, przebiega nad cieśniną Sund, łączy stolicę Danii - Kopenhagę ze szwedzkim Malmö. Jest drugim co do długości mostem na świecie łączący dwa państwa. Gdy tylko podjechał nasz pociąg, „wjechaliśmy” rowerami do oznaczonego wagonu. Sam „wjazd” do wagonu zrobił na nas ogromne wrażenie. Peron był na tej samej wysokości co podłoga w wagonie. Od razu nasunęło się nam pytanie, dlaczego nie może być tak u nas? W przedziale byliśmy sami, rowery przypięliśmy specjalnymi taśmami do ściany wagonu, a sami usiedliśmy obok naszych rowerów. Gdy tylko ruszył pociąg zauważyliśmy, że wagony są wyciszone, nie rzuca nami i rowerami na wszelkie możliwe strony. Takich warunków podróży jeszcze nie doświadczyliśmy. Nim się obejrzeliśmy, a już byliśmy pod dnem Bałtyku, by za 10 minut wyjechać na sztuczną wyspę i dalej na most. Cieszyły nas niesamowite widoki, ale robienie zdjęć było utrudnione. Przed oknem wagonu pojawiały nieustanie filary mostu. Po około 20 minut byliśmy już na lądzie w Szwecji. Ujrzeliśmy pierwsze szwedzkie perony na obrzeżach Malmö i zauważyliśmy, że również są na wysokości podłogi wagonu. Naszym końcowym przystankiem było centrum. Wysiedliśmy na peronie i okazało się, że jesteśmy parę metrów pod powierzchnią miasta. Na pomoc przyszły nam windy, w którym mogliśmy zmieścić rowery z bagażami. Znaleźliśmy się na parkingu przed dworcem… niestety nie uciekliśmy przed opadami deszczu. Nie był tak intensywny jak w Kopenhadze, jednak wszechobecna wilgotność powietrza zaczynała być już dla nas uciążliwa. Spojrzeliśmy szybko na mapę, zlokalizować nasze pole namiotowe. Początek trasy nie był prawidłowy, poprowadziłem jak się okazało w niewłaściwym kierunku. Po skorygowaniu trasy, zaczęliśmy się zbliżać do kampingu. Okazało się, że jest zlokalizowany niemal przy Moście nad Sundem. Gdy tylko dojechaliśmy szybko rozłożyliśmy nasze wilgotne namioty. Szczęście nam sprzyjało, przestało padać… Kamil został na campingu, a ja z Tomkiem pojechaliśmy do centrum Malmö, na małe zakupy i przy okazji zobaczyć starówkę. Po drodze podziwialiśmy wieżowiec Turning Torso o wysokości 190 m. Zabytkowa starówka zrobiła ona nas ogromne wrażenie, szkoda, że nie mogliśmy zostać dłużej. Wieczór się zbliżał, więc musieliśmy wracać. Ciepły prysznic po wilgotnym dniu złagodził nasze dzienne niedostatki.