www.czesciauto24.pl




Trasa: 67,13 km

Ze Szprychą do Danii i Szwecji

Dzień IX - program: pobierz...
Termin: 16.07.2011 r. (sobota)

Ranek jakże odmienny od kilku poprzednich Zawitało do nas słońce. Spakowaliśmy suche namioty i byliśmy gotowi do dalszych wojaży. Jechaliśmy mało ruchliwą drogą, nie było wytyczonej trasy rowerowej. Przez wiele kilometrów towarzyszył nam w tle Most nad Sundem. Po około 15 km zaczęliśmy się oddalać od nadbrzeża. Zatrzymaliśmy się w niewielkim miasteczku Vellinge, gdzie w centrum udaliśmy do jedynej czynnej budki z fast foodami. Sprzedawał w niej Turek, który zaskoczył nas polskimi słowami skierowanymi do nas. Po dłuższej przerwie ruszyliśmy dalej. Tym razem droga zaczęła ponownie zbliżać się do nadbrzeża. Naszym celem był Półwysep Falsterbo oraz dwa urocze kurorty Falsterbo i Skanör. Wzdłuż ich szerokich, porośniętych trawą wydm znajdują się charakterystyczne kolorowe domki kąpielowe z bezpośrednim wyjściem na plażę. Właśnie tak wygląda szwedzka riwiera. Dojechaliśmy do Höllviken, gdzie zatrzymaliśmy nad niewielką zatoką. Była tam ławeczka, czy której postanowiliśmy zrobić przerwę obiadową. Spacery po tej stronie zatoki są niezbyt przyjemne. Zatoka jest zanieczyszczona, jedynie widok w oddali Mostu nad Sundem wynagradzał nam spojrzenia. Najedzeni i po odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę. Przed nami był kanał Falsterbokanalen z mostem zwodzonym, który był opuszczony, więc mogliśmy bez przeszkód pojechać dalej. Jazda półwyspem jest ciekawym doznaniem, przepiękne widoki dobrze wytyczona trasa, to czysta przyjemność. 4 km przed końcem półwyspu Kamil przezywa kryzys i postanawia poczekać na nas przy drodze. Zostawiamy ciężkie bagaże i jedziemy dalej. Dojeżdżamy do centrum miasteczka Skanör. Gdzie naszą uwagę zwraca młoda para robiąc sobie zdjęcia w amerykański kabriolecie, które są modnymi pojazdami w Szwecji. Krążąc uliczkami dojechaliśmy końca półwyspu i ujrzeliśmy szwedzką riwierę. Rzeczywiście to przepiękne miejsce, dające turystom wypoczynek. Długo nie zostaliśmy, mój syn zaczął się nudzić, więc tatuś nie miał wyjścia, zaczęliśmy wracać. Przed nami było jeszcze pod 30 km jazdy. Dołączyliśmy do Kamila, załadowaliśmy bagaże i ruszyliśmy na nasz camping, który zlokalizowaliśmy za Trelleborgiem. Zbliżamy się ponownie do kanału Falsterbokanalen, tym razem most został podniesiony. Czekamy i obserwujemy przepływające jachty. Mijamy miasteczko Höllviken i Tomek pechowo łapie dziurę w dętce. Przyczyną tej usterki było szkło po butelce wódki. Postój i wymiana dętki, następnie ruszamy dalej. Wjeżdżamy już na drogę rowerową, która będzie nam towarzyszyć już do końca. Podziwiamy piękne widoki oraz Morze Bałtyckie. Naszą uwagę zwracają bunkry z okresu II wojny światowej, oddalone od siebie co kilkaset metrów. Była to szwedzka linia obrony (Skånelinjen ), zwana też Per Albin-linjen od imienia szwedzkiego premiera. W sumie była to 500 kilometrowa linia lekkich umocnień aby chronić kraj przed ewentualną niemiecką lub sowiecką inwazją. Pech nas nie odpuszcza, tuż przed Trelleborgiem Tomek ponownie łapie dziurę w dętce. Tym razem był to kolec, z gałązek rozrzuconych na drodze. Ponowna wymiana dętki i ruszamy… po kilku kilometrach mam zamiar zajrzeć do mapy i ku mojemu zdziwieniu zauważam jej brak. Domyślam się, że nie spakowałem jej podczas ostatniego postoju. Jednak nie wracamy, wieczór coraz bliżej, a do campingu zostało jeszcze parę kilometrów. Przejeżdżamy przez Trelleborg, którego uliczki są wypełnione osobami siedzącymi we wszystkich otwartych restauracjach. Naszą uwagę w centrum zwróciła urocza fontanna składająca się z pań osłaniającymi się parasolami. Opuszczamy miasto i wkrótce dojeżdżamy do campingu. Meldujemy się w recepcji i przy okazji dowiadujemy się, że będzie to nasz najdroższy nocleg na całej wyprawie, dwukrotnie droższy niż w Kopenhadze. Prawie 70 km z pełnym bagażem zrobiło swoje, zaraz po toalecie poszliśmy spać…