www.czesciauto24.pl




Trasa: 16,5 km


Trasa: 1,9 km

Ze Szprychą do Danii i Szwecji

Dzień III - program: pobierz...
Termin: 10.07.2011 r. (niedziela)

Kolejny dzień i ponowne pakowanie rzeczy. Tym razem jechaliśmy do stolicy Bornholmu Ronne. Trasa łatwa i przyjemna, dobrze nam znana z ubiegłorocznego pobytu. Na polach golfowych tradycyjnie Duńczycy relaksują się prowadząc rozgrywki. Do centrum miasta Store Torv dotarliśmy ze sporym zapasem czasu. Pozwoliliśmy sobie na odpoczynek i podziwianie otaczającej architektury. Widząc nas pewien Duńczyk, zaproponował, że zrobi nam wspólną fotkę przy zabytkowej fontannie. Z każdej strony otaczała nas miła reakcja mieszkańców. Po zrobieniu zakupów w pobliskim sklepie, udaliśmy się na Lille Torv – Mały Rynek. Przed okazałym budynkiem poczty, która była już zamknięta przystąpiliśmy do sporządzania obiadu. Mając pełne żołądki ruszyliśmy w poszukiwaniu promu. Sprawa wydawała się prosta, zapewne czeka na nas w porcie…. Pierwszy prom zobaczyliśmy przejeżdżając obok kościoła Sct. Nikolaus Kirke – św. Mikołaja. Radość nie trwała długo, były jeszcze kolejne dwa. Nie było to oczywiste, który z nich płynie do Koge, ze względu na brak jakiekolwiek informacji. Czekając w niepewności, pół godziny przed odpłynięciem, ostatni prom okazał się naszym, na który wykupiliśmy w Internecie bilety. Poproszona nas jeszcze abyśmy się ustawili na właściwym pasie ruchu… i po sprawdzeniu biletów prom mieliśmy do naszej dyspozycji. Wjechaliśmy rowerami do środka, pozostawiając je oparte o burtę. Następnie schodami udaliśmy się na siódme piętro. Naszym oczom ukazał się przestronny, zadbany pokład. Na myśl przyszły porównania do statku Jantar, który ustępował pod każdym względem. Wyszliśmy na otwartą przestrzeń, aby podziwiać port i okolice, które nabrały całkiem innego wymiaru. Skorzystaliśmy z kolejnych schodów i byliśmy już na ósmym piętrze, dziewiąte było już dla pasażerów niedostępne. Aparat fotograficzny cały czas pracował i zapełniał pamięć cennymi fotkami. Myśląc o ponad pięciogodzinnym rejsie postanowiliśmy poszukać dla siebie wygodnych miejsc. Nasze miejsca skierowane były na przepiękny widok, jakim był krajobraz otaczającego nas morza stykającego się z niebem na horyzoncie. W oddali widać było mijające nas inne promy, a nawet szwedzką Skanię, do której zmierzaliśmy. Czując unoszące się zapachy potraw spożywanych przez Duńczyków, postanowiliśmy nie odmówić sobie przyjemności i udać się do restauracji, aby zjeść małe co nieco. Płynięcie promem to sama przyjemność, więc pozwoliliśmy sobie na małą drzemkę. Pojawiający się ruch na pokładzie oraz komunikaty, dały nam do zrozumienia, że zbliżamy się do portu. Powoli zaczęło zachodzić słońce, zaczęły pojawiać się pytania, czy damy radę w obcym państwie, mieście i do tego nocą?. Ustawiliśmy się z rowerami w kolejce do opuszczenia promu. Powoli docierało do nas, że już nie będzie wokół nas Polaków, których nie brakowało na Bornholmie, byliśmy zdani tylko na siebie. Bardzo ważnym czynnikiem jest planowanie rajdu, myślę, że zrobiłem to w miarę dobrze, bo nie znając terenu, bezpiecznie dojechaliśmy w pełnych ciemnościach do wyznaczonego kempingu. Krótka rozmowa Kamila w recepcji i już mieliśmy wyznaczone miejsce, na którym szybko rozłożyliśmy namioty. Wzięliśmy jeszcze prysznic i położyliśmy się spać, bo następnego dnia czekała nas również jazda pełnych emocji w kierunku Kopenhagi.